Ostatnio aktualizowane: 24.04.24

 

Muzyka lat 60. trochę inaczej rozwijała się w Polsce, będącej za żelazną kurtyną i w innych krajach, gdzie nastał czas buntu młodych, gdzie narodzili się hipisi, a gitara akustyczna stała się niezbędnym atrybutem każdego muzyka. Polska muzyka lat 60 niezaprzeczalnie miała swoje gwiazdy, jednak ich fanami był głównie dojrzały polski odbiorca, młodzież zapatrzona w dzieci – kwiaty, czy beztroskie zespoły nurtu brytyjskiej inwazji, muzykę zabarwioną jazzem, elementami hinduizmu, a następnie rytmami rockowymi reprezentowała zgoła inne walory. Natomiast polskie rytmy opanował tradycyjny fortepian, którego cena i dziś jest czasami wyzwaniem dla muzyka.

Polskie piosenkarki lat 60

Pierwszą gwiazdą polskiej piosenki lat 60. był Mieczysław Fogg, urodzony w 1901 roku, śpiewanie zaczął jeszcze przed wojną zarabiając w ten sposób na ślubach i pogrzebach. Aż odkryty jako talent przez organistę kościoła św. Anny w Warszawie rozpoczął naukę na Wydziale Wokalistyki Szkoły Muzycznej im. Fryderyka Chopina. W 1926 roku Mieczysław Fogoel przyjmuje pseudonim artystyczny Fogg i pierwszy raz wykonuje publicznie kilka arii operowych. Za debiut jego jednak przyjmuje się dzień 29 marca 1929 roku w teatrzyku warszawskim Qui Pro Quo. Mieczysław Fogg uznany został za mistrza sentymentalnej piosenki śpiewającego barytonem lirycznym. Piosenkarz znany był z niezwykłej elegancji i perfekcji wykonywanych utworów. Występował do 86 roku życia, zatem jego kariera trwała 60 lat. Piosenki – przeboje lat 60 w wykonaniu Mieczysława Fogga to przede wszystkim tytuł „Już taki jestem zimny drań” – utwór napisany Jerzego Nel i Ludwika Starskiego i pierwotnie wykonywany przez Eugeniusza Bodo. Drugą znaną melodią z lat 60 jest piosenka „Serce matki”. Autor tekstu to Ludwik Szmaragd, a muzykę rytmie tanga skomponowali Zygmunt Karasiński i Szymon Kataszek. Równie znanym utworem lat 60. Mieczysława Fogga był „Stary walc” umieszczony we wspólnym albumie “Niezapomniane przeboje” wydanym 1987 roku.

Osobą, która bez wątpienia naznaczyła piosenki z lat 60 tych był Edmund Fetting, założyciel zespołu „Marabut”. Ten aktor i wykonawca piosenek prowadził w latach 60. audycję „Radiowe Studio Piosenki”. Artysta o ciepłym głosie chętnie oddawał się nastrojowi ballad Bułata Okudżawy, Kurta Weilla i Charles’a Aznavoura. W pamięci odbiorców pozostaje jako wykonawca ballady „Deszcze niespokojne” w filmie „4 pancernych i pies” oraz utworu „Nim wstanie dzień”.

Polska w latach 60 wykreowała też Katarzynę Sobczyk, która zadebiutowała w Koszalinie jako amatorka i wokalistka grupy Biało-Zieloni. Kolejno występowała też w latach 1964-72 z grupą Czarno-Czerwoni, śpiewała też sama i w duecie z Henrykiem Fabianem, prywatnie mężem wokalistyki. Tak właściwie jej nazwisko brzmiało Kazimiera Sawicka, a do pseudonimu scenicznego przybrała swoje panieńskie nazwisko – Sobczyk. Katarzyna Sobczyk pokazywała się wielu chwytliwych i lubianych przebojach tamtych czasów. Wśród nich wymienić można „Biedroneczki są w kropeczki”, „Trzynastego”, „O mnie się nie martw” czy „Nie bądź taki szybki Bill”, za który to utwór otrzymała Nagrodę Przewodniczącego Komitetu ds. Radia i Telewizji.

Piękna, posągowa blondynka, Anna German, karierę zaczęła od przesłuchania w agencji artystycznej Estrada Wrocławska. Poszła tam za usilną namową koleżanki i choć stres nie od razu pozwolił na zaprezentowanie niezwykłego głosu, to koniec końców reżyser Szymon Szurmiej zaakceptował jej kandydaturę i rozpoczęła tułacze życie występując w małych miejscowościach dając po 3 koncerty dziennie. Jednak muzyka z lat 60, bez Anny German byłaby znacznie uboższa, bo szybko wokalistka zyskała miano „najlepszego głosu pokolenia”. Po wygranych festiwalach w Opolu i Sopocie zaczęła karierę poza Polską. Jednak tak naprawdę znana była obok Polski, w Związku Radzieckim, gdzie spędziła dzieciństwo i we Włoszech, gdzie zaśpiewała na XVII Festiwalu w San Remo. Stało się to za sprawą podpisania kontraktu z firmą „Company Discografica Italiana”, która zaczęła ją kreować na gwiazdę. Firma zaplanowała też festiwale w Rio de Janeiro, Tokio, Filadelfii i na Majorce z udziałem German, jednak życie napisało dla niej inny scenariusz. W sierpniu 1967 roku uległa poważnemu wypadkowi, który całkowicie przekreślił jej włoską karierę. Jej najbardziej znane utwory to „Tańczące Eurydyki” i „Człowieczy los”.

Odkryciem dla świata muzycznego lat ’60 był też Czesław Niemen, urodzony jako Czesław Wydrzycki w 1939 roku na terenach obecnej Białorusi. Najpierw swoje zainteresowania zwrócił ku muzyce rockowej, gdy związał się z zespołami Niebiesko-Czarni i „Akwarele”. Muzyk to był bardzo kontrowersyjny, którego władza ludowa nie potrafiła okiełznać. Z jednej strony utwór „Dziwny jest ten świat” przyniósł mu olbrzymią popularność i zachwyt publiczności, z drugiej strony stał się obiektem ataków i kłopotów. Na muzykę artysty miała duży wpływ twórczość ludowa z miejsca urodzenia – miejscowości Stare Wasiliszki, jej elementy wprowadzał do swoich piosenek. To artysta, który zdecydowanie wyróżniał się na tle szarej rzeczywistości socjalistycznej nie tylko oryginalną muzyką, ale też barwnymi strojami i ekstrawaganckim zachowaniem. Według władz jednak miał on zły wpływ na młodzież, która go kochała dlatego, Niemen był szkalowany i dyskredytowano jego wizerunek. 

 

Polskie zespoły lat 60

Polskie zespoły lat 60 to przede wszystkim zespół Niebiesko-Czarni, którego debiut datuje się na rok 1962. We wczesnych latach 60. Zespół był nagradzany na festiwalu piosenki w Opolu, a nawet udało się im wystąpić w paryskiej Olimpii i nagrać pierwsza płytę na „Zachodzie”. Członkiem zespołu od 1963 do 1966 roku był między innymi Czesław Niemen. Czternastoletnia kariera zespołu naznaczona była głównie występami w kraju, choć zdarzyło się kilka incydentów zagranicznych w krajach wspólnego bloku, ale też w Szwecji, Finlandii czy USA. Owocem ich pracy było wydane 8 płyt długogrających i 24 singli. Jako warte uwagi utwory zespołu warto wymienić z 1962 roku „mamo, nasza mamo” i utwór „Ciuciubabka” nagrany z udziałem Czesława Niemena. 

Polskie piosenki lat 60 to również obecność zespołu „Alibabki”, założonego w 1963 roku w Warszawie. To zespół zdobywający laury, głównie na krajowych konkursach piosenki, który miał w swoim udziale wyjazdy do ośrodków polonijnych w Kanadzie i USA. Aczkolwiek zespół obecny był w życiu muzycznym szereg lat, to jego działalność opierała się również, a może przede wszystkim, w asystach jako chórki przy występach innych zespołów. Utworami, jakie zapisały się w pamięci odbiorców były „Jak dobrze mieć sąsiada” i „Obladi oblada”.

Jednak zespołem najbardziej rozpoznawalnym był zespół Czerwone Gitary, założony w 1965 roku w Gdańsku przez Bernarda Dornowskiego, Jerzego Kosselę, Krzysztofa Klenczona, Jerzego Skrzypczyka i Henryka Zomerskiego. Muzyka rockowa z lat 60 w wykonaniu Czerwonych Gitar z pewnością przemawiała do odbiorców również z tego powodu, że wielu uważało ich za podobnych wykonawców do brytyjskiego zespołu The Beatles, którego płyty były niemal nieosiągalne za żelazną kurtyną. W występach Czerwonych Gitar była ta sama młodość, beztroska i gitary. Zespół wydał wiele płyt, w roku 1966 w ilości 160 tysięcy egzemplarzy wydano debiutancki album „To właśnie my”, rok później z nakładem 240 tys. płytę „Czerwone Gitary 2”, potem „Czerwone Gitary 3” w nakładzie 220 tys. Te wartości przełożyły się na nagrodę „MIDEM” w Cannes we Francji, przyznawaną za największą ilość sprzedanych płyt z kraju pochodzenia zespołu. W 1970 roku lider zespołu, Krzysztof Klenczon żegna się z zespołem, co wpływa na pewne zawirowania, jednak Czerwone Gitary przetrwały do lat’80. W 2006 roku powstał projekt reaktywacji zespołu, jednak swoją świetność miał on już za sobą. 

Polskie zespoły lat 60 to również grupa Skaldowie, która zadebiutowała 1955 roku utworem „Kulig”. W pamięci melomanów został także utwór „Prześliczna wiolonczelistka”, „Wszystko mi mówi, że mnie ktoś pokochał”, czy „Medytacje wiejskiego listonosza”. Zespół grał w latach ’60, ’70, w ’80 ogłoszono reaktywację zespołu. Wielkim ciosem dla aktualnie istniejącej grupy był wypadek na autostradzie pod Włocławkiem, gdzie ucierpiał najbardziej Andrzej Zieliński.

Wspomnieć można też o zespole Trubadurzy z brzmieniami rock and rolla połączonymi z nutami muzyki słowiańskiej. Grupa zapisała się najbardziej tytułami „Po co ja za tobą biegam”, „Znamy się tylko z widzenia” czy „Ej, Sobótka, Sobótka”. Zespól założono w 1963 roku w Łodzi, a udany debiut jego datuje się na 1965 rok, gdzie zauważono go na festiwalu w Opolu.

Przeboje lat 60 – zagraniczne

Nie da się ukryć, że nie ma żadnej płaszczyzny porównania polskiej muzyki lat 60 i tego co reprezentowała brytyjska, niemiecka czy amerykańska muzyka lat 60-70.

Przeboje lat 60 polskie, polska władza miała pod kontrolą, jak któryś z wykonawców był „niegrzeczny” władza zawsze mogła go usunąć z estrady i nie dopuścić do koncertowania. Dlatego też w Polsce nie mógł się rozwinąć nurt prawdziwego rock’ n rolla jaki królował na scenach Stanów Zjednoczonych czy Wielkiej Brytanii. Jednak po całkowitej blokadzie muzyki z zachodu, gdzie nic nie prześliznęło się za żelazną kurtynę, nastąpiły lata 60 – gdy po śmierci Stalina nieco poluźniły się wpływy Sowieckie w Polsce, Czechosłowacji i na Węgrzech, gdzie z wielkim trudem organizowano koncerty zagranicznych wykonawców. 

Właściwie przełomem był II Międzynarodowy Festiwal Jazzowy w 1957 roku (na I Międzynarodowy Festiwal Jazzowy nie został zaproszony żaden zagraniczny wykonawca) i występ Billa Ramsey’a. Koncert odbył się na stadionie gdańskiej Lechii i był tak entuzjastycznie odebrany przez widzów, że stał się motorem do działania dla innych organizatorów, aby mimo wielu trudności sprowadzić do Polski zagraniczne zespoły muzyczne lat 60. Kolejnym miejscem, które zgromadziły tłumy był występ w roku 1960 w studenckim klubie „Hybrydy” w ramach festiwalu Jazz Jamboree, klasyka jazzu amerykańskiego, zespołu The New York Jazz Quartet.

Muzykiem, któremu udało się przebić za żelazną kurtynę, i który stał się znany w Polsce to Paul Anka, którego wynik występów w naszym kraju, sięgający 8 koncertów nie ma sobie równych. Paul Anka stał się znany z wykonując takie utwory jak „Diana”, „You Are My Destiny”, „It’s Time to Cry” czy „Put Your Head on My Shoulder”

Swój udział zaznaczyła w Polsce też muzyka włoska lat 60-tych. Adriano Celentano, mimo, że nie zawitał w tym czasie do naszego kraju, to jednak stały bywalec Festiwalu w San Remo zainteresował polskiego melomana, być może dlatego, że śledziliśmy tam z zapartym tchem poczynania Anny German. Lata 60 naznaczyły Adriano Celentano takimi tytułami jak „Ciao ti dirò”, „Il tuo bacio è come un rock”, „Impazzivo per te”, „24 mila baci”, „La mezza luna”, oraz wieloma innymi.

Polski odbiorca, zagraniczne zespoły rockowe lat 60 mógł głównie poznawać kupując winyle przywiezione przez innych z zagranicy, przegrywając na taśmy magnetofonowe zużyte już nagrania i słuchając radia zagranicznego. Wymagało to sporo zachodu i niemało pieniędzy. 

Dlatego prawdziwą gratką dla polskiego widza stał się koncert zorganizowany 13 kwietnia 1967, w Sali Kongresowej w Pałacu Kultury i Nauki grupy The Rolling Stones. Ta formacja będąca symbolem buntu i zachowań bardzo frywolnych, ale też reprezentująca kwintesencję rocka zjawiła się w Warszawie właściwie przypadkiem. Nasza stolica stała się alternatywą dla muzyków, którym odmówiono zgody na koncert w Moskwie, gdzie byli postrzegani jako brytyjscy chuligani. Mimo, że partia PRL-u nie była zachwycona propozycją muzyków, udzielono na występ zgody. Jako ciekawostkę można przytoczyć, że Polski absolutnie nie było stać na wypłacenie gaży zespołowi, a wynagrodzenie jakie dostali ledwo starczyło na hotel i wyżywienie. Pozostałą część wynagrodzenia pomysłowa władza postanowiła wypłacić w formie wysłanych do UK dwóch wagonów wódki, które jednak zostały zawrócone na granicy przez brytyjskich celników. Muzykom jednak przyświecało rozbijanie granicy między Wschodem i Zachodem

Podobnym wyzwaniem był sprzęt muzyczny niespełniający wymagań zespołu, więc pod względem technicznym, koncert był nieudany. Częściowo skracany przez samych muzyków. Pałac Kultury i Nauki w dniu koncertu został szczelnie otoczony kordonem uzbrojonych milicjantów, ZOMO i ORMO, bo bilety zostały rozprowadzone wśród członków partii i władze obawiały się zamieszek. 

Jednak występ The Rolling Stones. Pozwolił na wizyty kolejnych wykonawców na Polskiej Ziemi. Jeszcze w roku 1965 zawitali tu Cliff Richard, The Shadows, grupa The Animals ze swoim hitem „The House of the rising sun”. A w kolejnym roku Polacy mogli posłuchać także The Artwoods oraz Johnny’ego Hallday z zespołem Eddie’go Vartana.

 

 

Dodaj komentarz

0 KOMENTARZ